Wozakom z Morskiego Oka grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Zakopiańska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dwóm fiakrom. Z opinii biegłego wynika, że w 2016 roku mieli oni dopuścić się czynów, które noszą znamiona znęcania się nad zwierzętami.
– Sprawa z aktem oskarżenia skierowana jest do sądu. Zarzut dotyczy znęcania się nad końmi, za co grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności – potwierdza nasze informacje Barbara Bogranowicz, prokurator rejonowa w Zakopanem.
Sprawa ma dopiero zostać rozpatrzona przez sąd, jednak obrońcy praz zwierząt, którzy od lat protestują przeciwko transportowi konnemu do Morskiego Oka już są zadowoleni. Jest to bowiem pierwsza sprawa, która trafiła do sądu.
– Jesteśmy zadowoleni, że poszedł akt do sądu. Jest to pierwsza sprawa, która trafiła do sądu, a która nie została umorzona – podkreśla Anna Plaszczyk z Fundacji VIVA! Ruch na rzecz zwierząt.
Z pękniętym kopytem ciągnął wóz z turystami
Pierwsza ze spraw, która została skierowana do sądu dotyczy fiakra, który do fasiągu z turystami zaprzągł konia z pękniętym kopytem. O zwierzęciu z urazem, obrońców praw zwierząt poinformowali turyści.
Koń miał zostać natychmiast odsunięty od pracy, a powożący tłumaczył się, że nie wiedział, że pęknięte kopyto może stwarzać zwierzęciu ból.
Konie jeździły bez przerwy
Kolejny przypadek dotyczy powożącego, który nie zastosował się do regulaminu i jeździł tą samą parą koni bez przewidzianych prawem przerw. Zgodnie z regulaminem, który obowiązuje wozaków konie muszą mieć min. 20 min. przerwy po wykonaniu połowy kursu na polanie Włosienica lub Palenica oraz min. dwugodzinną przerwę po zakończeniu kursu.
Z informacji, do których udało nam się dotrzeć wynika, że 5 lutego 2016 roku wozak miał wykonać aż trzy kursy pod rząd tą samą parą koni. Na skutek zmęczenia jedno ze zwierząt miało się przewrócić i nie mieć siły wstać.
Po konia musiał jechać samochód, który zwiózł zmęczone zwierze.
Fiakrzy stracili licencję
W przypadku obu fiakrów za złamanie regulaminu zostały wyciągnięte konsekwencje. – Mamy swój regulamin i za każde jego złamanie możemy odsunąć i natychmiastowo rozwiązać umowę z przewoźnikiem i tak się stało – mówi Stanisław Chowaniec, prezes Przewoźników na Drodze do Morskiego Oka. – Na trasie. jest nas 60 – ciu i zawsze może się trafić czarna owca – dodaje prezes fiakrów.
Poza konsekwencjami w postaci utraty miejsca przewozów fiakrzy staną teraz jeszcze przed sądem.