Baca nad baców
Najbardziej utytułowany gawędziarz gorczański, Stanisław Kurek, przekonany był, że baca Bulanda miał konszachty z diabłem. Bohater opowieści Kurka bezinteresownie pomagał ludziom i był bardzo pobożny. Z jakiegoś jednak powodu chciał, by górale wierzyli, że rzeczywiście sprzyjają mu moce piekielne. Do dziś niektórzy podejrzewają, że coś w tym było…
Bogaty i szlachetny baca
W opowieściach Stanisława Kurka Bulanda to „baca nad baców”. Stado, którym opiekował się na polanie Jaworzyna Kamienicka, liczyło około 800 owiec. To było głównym źródłem jego wysokich dochodów. Zatrudniał kilku juhasów. Wśród nich był także ojciec pana Stanisława. Gawędziarz jako dziecko słyszał więc różne historie od człowieka, który Bulandę znał osobiście.
Dziadkowie również opowiadali małemu Stasiowi o wydarzeniach, w których uczestniczyli sami lub które poznali z ust naocznych świadków. Dlatego jego gawędy dotyczyły konkretnych miejsc i osób, a często i dat. Opowieści o patriarsze baców gorczańskich zebrane zostały w książce S. Stopy pt. „Kurkowe gawędy”.
W przekazach tych Bulanda jawi się jako człowiek pracowity, prawy i szlachetny. Nigdy nie chciał ludziom szkodzić i na nikim się nie mścił. Pomagał na różne sposoby: leczył, godził skłóconych, podpowiadał, jak radzić sobie z problemami i jak żyć uczciwie. Jeśli za pomoc brał jakieś wynagrodzenie, to niewielkie. Zdarzało się, że leczonym biedakom sam coś podarował.
Wiedza i moce tajemne
Baca miał wiedzę, która zdawała się wykraczać poza możliwości poznawcze zwykłego człowieka. Miejscowy proboszcz początkowo zabraniał parafianom kontaktów z Bulandą, podejrzewając go o korzystanie z pomocy sił nieczystych. Sam baca temu nie zaprzeczał i mówił o tajemniczym Jaśku, który w ukryciu instruował go, jak traktować poszczególne przypadki chorób. Nikt z leczonych owego asystenta jednak nigdy nie widział i nie słyszał.
Bulanda potrafił ponoć przekierować chmury tak, by burza ominęła jego polanę. W lipcu jednego roku sprawił, że zamarzły bagna i szanowany przez niego hrabia mógł zwieźć drzewo z lasu. Powiedział także jednemu z juhasów, gdzie jest zaginiona owca, choć nie mógł jej widzieć.
Pomoc zakochanym
Jedna z historii dotyczyła młodzieńca, który pracował u Bulandy. Pewnego razu przystojny Jaśko poprosił bacę o pomoc. Chciał śmierci Antka, narzeczonego swojej ukochanej – pięknej i bogatej Hanki. Antek ów według opowieści Kurka był „byle jaki, dziadowaty”, ale miał majątek. Wbrew woli córki na takiego zięcia zgodził się jej ojciec.
Bulanda pomógł Jaśkowi. Antka jednak oszczędził, bo uważał, że grzechem by było sprowadzić śmierć na niewinnego człowieka.
Baca sprawił, że w dniu ślubu Hance wyskoczyło ogromne wole. Antek zrezygnował natychmiast z brzydkiej narzeczonej. Ojciec Hanki nie liczył już na lepszego kandydata na zięcia niż Jaśko i udzielił zgody na to małżeństwo. Wole po ślubie oczywiście zniknęło. Jaśko z Hanką dostali szansę na wspólne szczęśliwe życie.
Losy Tomasza Chlipały
Bulandą zwano Tomasza Chlipałę, gazdę z Lubomierza, który przez 50 lat był bacą na polanie Jaworzyna Kamienicka. Pochodził ze wsi Szczawy. Od osiedla Bulandy, gdzie się urodził w roku 1820 lub 1830, wziął się jego przydomek.
Gdy poważnie zachorował, jego żona udała się po poradę do Lewoczy na Słowacji, wówczas należącej do Królestwa Węgier. Zanim wróciła, mąż wyzdrowiał. Pojechał do Lewoczy podziękować, Od tamtejszego znachora nauczył się leczenia ludzi i zwierząt. Jego sława rozniosła się daleko poza Gorce. Przyjeżdżali do niego nie tylko chorzy z najbliższych okolic, ale też z Krakowa, Warszawy czy Berlina.
Miał jedną córkę. Zmarła młodo, osierocając synka, którym zajął się Bulanda. Posiadanej wiedzy o leczeniu niestety nie przekazał dalej. Nie powierzył jej zięciowi, któremu nie ufał, ani wnukowi.
Kapliczka Bulandy i inne pamiątki
Bulanda był pobożny. Ze swoimi juhasami rano przed pracą śpiewał godzinki. Kląć im nie pozwalał, a sam w życiu postępował moralnie.
Na Jaworzynie Kamienickiej postawił w 1904 roku kapliczkę. Pokrył ją blachą. Do środka wstawił własnoręcznie wyrzeźbioną figurkę Tomasza Apostoła, który był jego patronem. Kapliczka wciąż stoi na polanie, rzeźbę ktoś ukradł. Dach w czasie renowacji został wymieniony na gontowy.
Jest kilka wersji tłumaczących motyw wybudowania kapliczki. Jedna z nich mówi o śnie, w którym poprosiły go o to pokutujące dusze zbójników i nieuczciwych juhasów. Potrzebowały miejsca na modlitwę. Innym powodem miała być rozmowa ze zmarłą córką. Przyśniła mu się i poprosiła o postawienie kapliczki. Jeszcze inne opowieści chcą, by budowla chroniła zakopaną pod nią księgę, z której wiedzę tajemną czerpał Bulanda. Istnieją też przekazy o skarbie zbójnickim znalezionym przez bacę, a ukrytym pod kapliczką.
Jest ona najstarszym zabytkiem sakralnym w Gorczańskim Parku Narodowym. Stoi przy szlaku do jaskini Zbójecka Jama, na pięknej polanie z widokiem na Beskid Sądecki i Wyspowy, szczyty Kudłoń i Gorc oraz dolinę potoku Kamienica.
Chlipała w swoim ogrodzie w Lubomierzu postawił w 1911 roku drugą kapliczkę. Ona też wciąż stoi. Nie dotrwał niestety do naszych czasów szałas bacy na Jaworzynie Kamienickiej. Istnieje jego fotografia z 1974 roku. Dom, w którym żył i umarł Bulanda, odziedziczył jego wnuk.
Jakie życie, taka śmierć…
Baca Bulanda dożył słusznego wieku. Zmarł w 1912 lub 1913 roku.
Kiedy wiedział, że śmierć jest blisko, zaprosił sąsiadów na poczęstunek. Poprosił o przebaczenie, jeśli komuś zawinił. Potem pięknie podziękował słońcu, gwiazdom, wiatrowi i rzece za towarzyszenie i pomoc w życiu. Pożegnał także rodzinę. Zmarł zaraz potem, pojednany z ludźmi i światem.
Na pogrzeb przyjechały tłumy. Żegnano człowieka, który pomógł wielu potrzebującym. Pozostały po nim dwie kapliczki, dom, wiele niesamowitych opowieści i pamięć o dobrych uczynkach, których dokonał.