Nowi zawodowi ratownicy zarabiają tyle co kasjer w supermarkecie. Nie ma też mowy o przywilejach emerytalnych.
Wizyta wicepremier Beaty Szydło w Zakopanem stała się okazją do przypomnienia problemu niskich wynagrodzeń z jakim zmagają się ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wraz z bardzo dużym ryzykiem oraz wymaganiami sprawnościowymi w parze nie idą wynagrodzenia ratowników.
– Od wielu lat dobijamy się o zwiększenie środków finansowych dla ratowników zawodowych. Wszyscy są za i rozumieją te potrzeby. Niestety na tym się to kończy – mówi Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Ochotniczy w nazwie, zawodowy w pracy
Zawodowych ratowników, którzy w TOPR pracują na podstawie umowy jest zaledwie 37. Jednak to oni wykonują ok. 90 % pracy przy wszystkich akcjach ratunkowych.
Jest to spowodowane dyspozycyjnością tych osób. Jeżeli ratownik nie otrzymuje wynagrodzenia, to musi znaleźć sobie pracę, z której będzie mógł się utrzymać.
Zarabiają tyle, co kasjer w markecie
Wszystko wskazuje na to, że przy ustalaniu wysokości płac ratowników wysokogórskich nikt nie wziął pod uwagę ryzyka oraz kwalifikacji jakie trzeba zdobyć, aby wykonywać ten zawód.
Ratownicy TOPR oraz GOPR są jedną z najmniej zarabiających służb, które niosą pomoc ludziom.
Średnia płaca ratowników TOPR, to ok. 3300 zł netto, jednak płaca ratowników rozpoczynających swoją przygodę w ratownictwie wysokogórskim, to nieco ponad 2 tys., czyli tyle, co dostają osoby pracujące w marketach.
– Myślę, że z racji wymagań i oczekiwań od ratowników, a także ryzyka pracy zasługują oni na przyzwoite wynagrodzenie. Odwołujemy się do wynagrodzeń w straży pożarnej i policji, które wiemy, że też nie są najwyższe – zaznacza Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Bez przywilejów emerytalnych
Niskie wynagrodzenie, to nie jedyne zmartwienie ratowników TOPR. Nie mogą oni liczyć także na wcześniejsze odejście na emeryturę, jak to jest w przypadku strażaków, czy policjantów.
Ratownik TOPR na emeryturę może przejść w wieku 65 lat. Patrząc na ilość etatowych ratowników z czasem ich wiek może stanowić problem.
– Można sobie wyobrazić, że w pewnym momencie ta średnia wieku ratowników będzie wynosić 60 lat. Nie życzę nikomu, by nawet najsprawniejszy 60 – latkowie się tym zajmowali – mówi Jan Krzysztof.
Zamiast się szkolić, muszą dorabiać
– Chcieli byśmy, żeby te wynagrodzenia wzrosły w znaczny sposób, co i tak nie oznacza, że będziemy w wysokiej półce – zaznacza naczelnik TOPR.
Jan Krzysztof chce, aby płace ratowników pozwalały im na spokojne życie i utrzymanie rodziny. Takie rozwiązanie umożliwi również wygospodarowanie czasu na szkolenia i podnoszenie kwalifikacji.
Niestety obecnie ratownicy muszą wybierać pomiędzy szkoleniem, a możliwością dorobienia do niskiej wypłaty.