Grupa ok. 45 osób wśród których były małe dzieci utknęła na drodze z Morskiego Oka w Tatrach. Nie byli przygotowani do poruszania się po zmroku
Turyści wchodząc na drogę prowadzącą do Morskiego Oka zostali poinformowani przy kasach, że ostatni fasiąg w drogę powrotną odjeżdża przed godz. 17. Komunikat ten najwyraźniej został zlekceważony. Kiedy po godz. 17 zrobiło się ciemno nieprzygotowani do wędrówki po zmroku turyści zaczęli dzwonić w poszukiwaniu pomocy. Zaalarmowani zostali ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, policjanci, strażacy, a nawet wojewoda małopolski.
Z powodu braku zagrożenia turyści nie zostali zwiezieni, a musieli o własnych siłach zejść. Przybyłe na miejsce patrole policji oświetlały drogę turystom.
– Od wieków wiemy, że jak słońce zachodzi, to robi się ciemno – mówi Andrzej Marasek, ratownik TOPR. – Szlaki w Tatrach nie są oświetlone, nie są posypane i nie są odśnieżone. To są góry i wychodząc w nie musimy odpowiednio się przygotować oraz pamiętać że wychodzimy z terenu miejskiego w zasadzie dziki teren – dodaje.
Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku. Wówczas była to grupa ponad 80 osób.